Remont ubikacji trwa w zaparte od końca maja i nie chce się skończyć. Trzeba przyznać że przywrócenie świetności szaletowi który nie widział remontu od lat ‘60 XX w. (może poza nakładaniem kolejnych warstw lamperii) nie jest takie proste. A z racji że z zawodu nie jestem: murarzem, tynkarzem, hydraulikiem, glazurnikiem, elektrykiem ani nawet specjalnie nie sympatyzuję z ww. zawodami zajmuje mi to trochę czasu. I tak zbliża się długi weekend sierpniowy. Szlak mnie trafia, wakacje w pełni, a ja siedzę: od rana w pracy, następnie do później nocy w kiblu. I tak 7dni w tygodniu. Coraz bliżej do długiego weekendu. Po kilku burzliwych dyskusjach z Agatą przekonałem ją że mam już tego dość i chce choć chwilę odpocząć, ale konkretniejszego pomysłu na wyjazd brak. Rezerwowo snuję plany o spływie Krutynią, o którym myślę i marzę od dawna. Moja piękna nie chce tam jechać. Po pierwsze: remont i ogólnie panujący bałagan coraz bardziej jej przeszkadza, a dwa: długi ciepły weekend + atrakcyjne turystycznie miejsce=kontakt z tabunami ludzi. W końcu udaje mi się ją przekonać. Po kolejnej lekkiej sprzeczce łapię za telefon i dzwonię zarezerwować kajaki. Po zakończonej rozmowie, Aga mówi: Są loty do Bułgarii 14-29.09. RT za niecałe 200zł/os. Lot z Waw-Burgas powrót Sofia-Bergamo-Łódź. Niestety na dwa wyjazdy już nas nie stać. Niewiele myśląc wykonałem ponownie telefon i odwołałem rezerwacje. Generalnie dopięła swego. Długi weekend spędziłem kończąc prostowanie ścian i zaczynając kafelkowanie. Tym samym pracując od rana do nocy znacznie skróciłem czas remontu, ale za to na koniec nagroda będzie przednia.